sobota, 16 października 2010

PAKJDOKRACJA URBANCZYKA

Echem wśród mieszkańców rozeszła się wieść o młodych gniewnych, którzy niezgodnie ze znanym powiedzeniem - ryby i dzieci głosu nie mają - zapragnęli mieć władne zdanie i co gorsza, głośno je wyrazić.

Z mojego wcześniejszego wpisu wiadomo, że głos ten nie dotyczy megalomańskiego zadęcia o pięknie naszego miasta. Wręcz przeciwnie, wynika z niego, że Kędzierzyn-Koźle to dziura, z której praktycznie każdy, który chce kontynuować naukę po maturze, ucieka. Gdyby pośledni kandydat na prezydenta zadał sobie trochę trudu ze zrozumieniem co młodzież chciała przekazać kandydatom na stolec wiedziałby to doskonale.

 źródło: tygodnik Partner 15-21 października 2010

Jednak nie. Pośledni kandydat na stolec zaproponował uczniom sztuczny twór zwany młodzieżową mutację Radą Miasta. NASZ KANDYDAT powiedział, że być może osoba dyrektora szkoły potraktowała uczniów zgodnie ze starym powiedzeniem, o którym już wspominałam.

Dawno dawno temu. A właściwie podczas kadencji 1998-2006 istniała w naszym mieście Młodzieżowa Rada Miasta. KAMIL NOWAK - MÓJ KANDYDAT powiedział, że była świetną wymówką dla władz miasta na utyskiwanie młodych mieszkańców Kędzierzyna-Koźla. Braki, które warto powiedzieć nadal są aktualne. Jednak danie młodym pozorowanego rozwiązania nic konkretnego nie przyniosło.

Co ciekawe, często można było usłyszeć z ust jego członków, że Rada jest organem sztucznym i w dodatku sterowanym, w którym ostateczne słowo należy do dorosłych. Ci natomiast w ramach tzw pomocy narzucają młodym swoje rozwiązania i starają się pacyfikować bardziej radykalne nastroje najczęściej mówiące, że:


W TYM MIEŚCIE NIC SIĘ NIE DZIEJE


Zresztą zacytowana w tekście młoda osoba sama zauważyła, że działalność MRM nie przyniosła żadnych efektów. NASZ KANDYDAT powiedział, że ważniejszym problemem w momencie gdy miasto umiera jest otwarcie się na ludzi dorosłych, którym się coś jeszcze chce. Oczywiste jest to że osoba powracająca do naszego miasta ze studiów czy zza granicy jest o wiele więcej warta niż licealiści którzy nieustannie myślą o Wrocławiu.
 
KAMIL NOWAK - MÓJ KANDYDAT powiedział, że młodzież mogłaby mieć możliwość stałego wypowiedzenia się - ale jako ciało doradcze przy Miejskim Ośrodku Kultury bo jak wynika, z przeprowadzonej w ubiegły piątek debaty oferta kulturalna w tym mieście zupełnie nie jest do nich dostosowana. Jednak tylko pod warunkiem, że takie ciało doradcze nie będzie pochodzić z nagonki i zasiadać w nim będą osoby pochodzące z różnych środowisk. Nie tylko szkolnych, ale również organizacji pozarzadowych czy grup nieformalnych. Poza tym nabór powinien być otwarty i rozpropagowany.

Zapytałam czy to oznacza, że nie zgadza się na oddanie części władzy młodym ludziom? NASZ KANDYDAT zaprzeczył i dodał, że młodzi ludzie wypowiadający się w tekście opublikowanym na łamach tygodników Partner i 7Dni wyraźnie mówią, że gdzieś tam istnieje Rada Miasta, ale oni nie wiedzą jak ona działa. Czyli problemem nie jest brak własnej mutacji organu, ale wychowanie obywatelskie, które najwyraźniej szwankuje.

Umożliwienie zasiadania za jakimkolwiek stołem, na jakimkolwiek krześle jest sztucznym posunięciem. To prosta droga do kreowania odciętych od rzeczywistości elit. Zupełnie inaczej niż wychowanie poprzez wyrażanie własnego zdania podczas odbywających się konsultacji społecznych (na razie się nie odbywają - ale nie wyobrażam sobie, aby tak mogło być nadal). To zaś można by było uzyskać umożliwiając szesnastolatkom udział w nich z prawem głosu. W końcu chodzi o realny wpływ na rozwój swojego miasta (tego, w którym chcemy, aby młodzież została), a nie tylko o wprowadzenie kolejnej fasady demokracji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz